"Zapomniany świat" to książka Tomasza Trzcińskiego o problemie głodu w krajach Globalnego Południa.
"Zapomniany świat" to książka Tomasza Trzcińskiego o problemie głodu w krajach Globalnego Południa.
Wstęp
Czy problem światowego głodu jest naszym problemem?
Tę książkę chciałbym rozpocząć od pytania postawionego w tytule rozdziału. Celowo sformułowałem je w sposób prowokacyjny. Wiele wrażliwych osób zapewne odpowie na nie twierdząco, nie wyobrażając sobie nawet, że można postąpić inaczej. Przecież to ludzie, tacy jak my, głodują w krajach Trzeciego Świata. Niestety, znajdą się również tacy, którzy stwierdzą: „Nie, to nie jest nasz problem. My w Europie czy w Ameryce mamy własne sprawy, jesteśmy przytłoczeni lokalnymi bolączkami, a czasami też problemami globalnymi, które na nas oddziałują. Stykamy się na przykład z koszmarem współczesnego terroryzmu. Nie możemy brać odpowiedzialności za głodujące kraje”.
Mimo to będę starał się udowodnić, iż głód w Afryce, Ameryce Południowej i Azji jest również naszym problemem. Stanowi on olbrzymie wyzwanie dla współczesnego, rozwiniętego świata, a w wymiarze indywidualnym – także dla każdego człowieka, którego stać na codzienną porcję jedzenia.
Większość z nas zdaje sobie sprawę z istnienia problemu głodu na świecie. Na pewno niejednokrotnie widzieliśmy zdjęcia skrajnie wychudzonych afrykańskich dzieci. Choć bardzo rzadko, ale przedostają się one przez medialny natłok rozmaitych treści, zdominowany przez doraźne spory polityczne i zdjęcia aktorów z Hollywood lub znanych sportowców. Jednak mało kto w Europie i Ameryce wie o rzeczywistych rozmiarach tej tragedii. Liczby, które przedstawiam w tej książce, są wstrząsające. Z pewnością wygodniej o nich nie wiedzieć. Wyłącznie powierzchowna świadomość istnienia tego problemu jest bardziej komfortowa dla naszych sumień.
Wbrew temu już na wstępie podajmy podstawowe dane na ten temat. Otóż na świecie głoduje obecnie około 795 milionów ludzi. To niemalże miliard. Dla porównania Europa liczy sobie 742 miliony mieszkańców. A zatem: liczba głodujących na świecie jest większa od liczby mieszkańców całego naszego kontynentu.
Głód jest największym zabójcą na świecie. Co trzy dni w krajach Trzeciego Świata umiera z głodu tyle osób, ile zginęło w 1945 roku w dwóch atakach nuklearnych na Hiroszimę i Nagasaki. To, co się stało wówczas w Japonii, do dzisiaj pozostaje zbiorową traumą i porusza sumienia. Ale w krajach głodujących Hiroszima i Nagasaki dzieją się na co dzień. Dlaczego to pozostawia nas obojętnymi? W biednych regionach świata co 6 sekund z głodu umiera dziecko poniżej 10 roku życia. 1, 2, 3, 4, 5, 6. Gdy przeczytasz tę książkę, z głodu umrą setki dzieci. Pytanie brzmi: co Ty z tym zrobisz?
Zatem: czy problem głodu jest naszym problemem?
Odpowiedź na to pytanie zależy przede wszystkim od tego, jakim jesteś człowiekiem. Jakie wartości cenisz. Jaki jest Twój system moralny. Jeśli uważasz, iż wszyscy ludzie na świecie mają równe prawa i wszyscy zasługują na równy dostęp do podstawowych dóbr (takich jak woda pitna i pożywienie), to znaczy, że dajesz tym ludziom prawo do istnienia. A więc problem niedożywienia jest także Twoim problemem.
Ale to powracające pytanie jest tak naprawdę dużo bardziej skomplikowane. Jest to pytanie psychologiczne, filozoficzne i teologiczne. To pytanie o ludzką naturę i o granice pomiędzy ludźmi. Nie chodzi tu o granice terytorialne, ale o poczucie współistnienia wszystkich ludzi na świecie. To pytanie o to, czy dzielimy mieszkańców planety na ,,naszych” i ,,obcych”, ,,tych” i ,,tamtych”. Czy mamy prawo wykluczać z ludzkiej rodziny tych, którzy mieszkają na przykład w Afryce? Z jakiego powodu mają oni pozostawać poza głównym nurtem współczesnego świata? W czym są gorsi? Czego im brakuje?
Współczesny, statystyczny Europejczyk i Amerykanin ogromną ilość czasu poświęca na plany dotyczące zakupu nowego telefonu, sukienki, samochodu i różnych innych produktów. To raczej oczywiste, że ci biedni ludzie w krajach Trzeciego Świata nie mają takich „problemów egzystencjalnych”. Po prostu nie stać ich na kolorowe gadżety charakterystyczne dla współczesnej cywilizacji. Ale ich nie stać po prostu na nic. Woda, ziarno, chleb są dla nich towarami luksusowymi. To absolutny szczyt ich pragnień. Oni chcą tylko żyć, zjeść coś, aby w potwornych cierpieniach nie umrzeć z głodu lub nie skonać z powodu braku wody pitnej.
Widzimy zatem, jak ogromne są dysproporcje, jakie występują na świecie. Ale problem nie leży w ich istnieniu. Problem leży w tym, że my (w Europie, Ameryce, Australii) zostawiliśmy tych ludzi, zapomnieliśmy o nich. Prawda o Trzecim Świecie jest dla nas niewygodna, zbyt abstrakcyjna w swych rozmiarach. Współczesny świat, w tym również świat mediów, w ogóle nie zajmuje się problemem głodu. Pomija obojętnym milczeniem prawie miliard ludzi. W gruncie rzeczy ta tragedia nie dzieje się bardzo daleko. To zaledwie kilka godzin lotu samolotem z Londynu czy Paryża. Czy wobec tego mamy prawo nazywać nasz rozwinięty świat cywilizowanym?
Na naszych uniwersytetach nauczamy etyki i teologii. Wielu z nas postrzega siebie jako dobrych obywateli, szlachetnych ludzi, czasem dobrych chrześcijan. Ale czy my, członkowie bogatego świata, mamy w ogóle prawo tak o sobie myśleć? Dlaczego pozwalamy sobie na masową ślepotę i głuchotę i wolimy nie wiedzieć o największym współczesnym problemie humanitarnym? Problem głodu na świecie jest klęską, która swoimi rozmiarami przekracza wszelkie znane nam klęski i wojny. Druga wojna światowa, tak bardzo obecna w naszej masowej pamięci, jest nieporównywalnie mniejszym nieszczęściem niż głód na świecie. Do dzisiaj trudno nam o niej zapomnieć, uważamy ją za najokrutniejszą lekcję w dziejach świata. Ale tam, w Afryce, dzieją się rzeczy jeszcze gorsze.
W tej książce będę namawiał Was do działania. Będę zachęcał każdego czytelnika do podjęcia wysiłku i pomocy ludziom, którzy głodują. Problem głodu na świecie, choć tak ogromny, nie może być traktowany jako niemożliwy do rozwiązania. Niestety, takie przekonanie funkcjonuje w wielu umysłach. Od lat nie udaje się rozwiniętemu światu osiągnąć znaczącego postępu w walce z głodem. Ale nie oznacza to, iż problemu nie można rozwiązać. Wiele dotychczasowych działań podejmują pasjonaci, szaleńcy i odważni działacze społeczni. Otwierają oni swoje fundacje, organizują akcje pomocowe. Istnieją też duże organizacje walczące z problemem głodu, na przykład należące do Organizacji Narodów Zjednoczonych FAO (Food and Agriculture Organization of the United Nations) i WFP (World Food Program). Wykonują one świetną robotę i zatrudniają zdeterminowanych i zaangażowanych ludzi. Ale kilkanaście większych i tysiące mniejszych organizacji to wciąż za mało.
Tak naprawdę to w umysłach ludzi wciąż brakuje decyzji o podjęciu zdecydowanych działań na rzecz głodujących krajów. Działania pomocowe skierowane do ludzi niedożywionych pozostają na marginesie zmartwień współczesnego, rozwiniętego świata. Temat ten budzi wzruszenie, ale praktycznie nie pojawia się w naszej świadomości i w przestrzeni medialnej.
Czy problem głodu w ogóle można rozwiązać?
To jest możliwe. Koszt jednorazowego „wykarmienia” głodujących na świecie ludzi to zaledwie 30 miliardów dolarów. Dla porównania: przemysł perfum w USA jest wart dużo więcej. W samych tylko Włoszech rocznie wyrzuca się jedzenie warte 37 miliardów euro. Zdaniem ekonomisty Jeffrey'a Schachsa, aby rozwiązać problem światowej biedy w ciągu 20 lat, corocznie należałoby wydać około 175 miliardów dolarów. Dużo? W samym tylko 2015 roku na zbrojenia wydano na świecie 1,7 biliona USD.
Pytanie o to, czy rozwiązanie problemu głodu jest możliwe, to w gruncie rzeczy pytanie, kiedy rozwinięty, bogaty świat zechce ten problem rozwiązać. Kiedy w końcu uznamy, że tak dalej być nie może? Kiedy nasze sumienia i serca nie wytrzymają? Historia świata zna wiele przykładów, gdy wspólna wola do działania pozwoliła rozwiązać ogromne problemy społeczne. Przykładem jest komunizm w Europie Wschodniej w XX wieku. Przez wiele dziesiątek lat wydawało się, iż problem ten jest tak ogromny, że rozwiązanie jego pozostaje poza zasięgiem kogokolwiek. Sytuację pogarszał dodatkowo wyścig zbrojeń i ogromne napięcia polityczno–wojskowe związane z rywalizacją USA i ZSRR. Jednak coś się stało! Komunizmu nie pokonali Gorbaczow i Reagan. System ten obalili normalni, zwykli ludzie. Ich wewnętrzny protest, niezgoda na komunistyczną rzeczywistość i swoiste nagromadzenie „masy krytycznej” doprowadziły do rozlania się na całą Europę Wschodnią przeczucia, że zmiana jest możliwa. Działać zaczęli zwyczajni obywatele. To od nich pochodziły impuls, wiara i siła do zmiany. W samej tylko Polsce istniało w latach 80-tych XX wieku czterdzieści tysięcy nielegalnych tytułów prasowych inspirujących do działania. W momencie kiedy zwykli ludzie poczuli, że nadszedł czas na zmiany, decydenci nie mieli szans na ocalenie starych struktur komunistycznej kontroli. Być może głodująca Afryka, Ameryka Południowa i Azja potrzebują identycznego impulsu. Woli, decyzji. Przekonania, iż nadszedł już ten czas. Z logistycznego i organizacyjnego punktu widzenia podjęcie skutecznych działań na rzecz Trzeciego Świata jest możliwe. Wymaga to zaangażowania ogromnych środków i dużej ludzkiej energii. Jednak współczesny świat angażuje każdego roku dużo większe środki w rozwój potencjału militarnego czy podbój kosmosu.
Pokutuje w nas niewiedza. Z pewnością wielu czytelników to osoby wrażliwe, o wysokich standardach moralnych. Jednak czy w rzeczywistości wiemy cokolwiek konkretnego na temat głodu na świecie? Czy mamy dostęp do medialnych informacji na ten temat? Otóż nie. Problem światowego głodu został wyparty z naszej codziennej debaty publicznej i medialnej. Często razem z mediami lamentujemy nad losem polityka wykluczonego ze swej partii. Czy możemy to porównywać z nieszczęściem umierających z głodu ludzi? Czy istnieje jakakolwiek skala, według której moglibyśmy zestawić na przykład wyjście z Unii Europejskiej Wielkiej Brytanii z tragedią Sudanu Południowego? Tego nie da się porównać… .
Dlaczego zatem współczesna debata medialna pomija zupełnie problem głodu na świecie? Co złego zrobili ci ludzie, że tak skutecznie wyparliśmy ich z naszej świadomości? Być może problem ten w sposób radykalny ukazuje braki moralne współczesnej kultury i cywilizacji. Być może zbyt ostro wskazuje skutki egoizmu współczesnego, rozwiniętego człowieka. To problem zbyt wstrząsający, zbyt niewygodny. I lepiej o tym zapomnieć i nie mówić.
W tej książce wielokrotnie będę używał słowa ,,egoizm”. Ale odniosę je przede wszystkim do tych ludzi, którzy rządzą wielkimi korporacjami i wielkimi armiami, a także do polityków. Wierzę w to, że wielu tzw. „zwykłych ludzi”, znając rozmiary tragedii humanitarnej w krajach Trzeciego Świata, nie mogłoby się z tym pogodzić. Dla tych właśnie osób piszę tę książkę. A moim największym pragnieniem jest to, aby trafiła ona do rąk ludzi, którzy mają wpływ na strategiczne decyzje polityczne, finansowe i ekonomiczne.
Rozwiązanie problemu głodu na świecie wymaga zaistnienia dwóch procesów. Po pierwsze konieczny wydaje się wzrost społecznej świadomości w krajach rozwiniętych. Musi się pojawić wspomniana masa krytyczna – rozrastające się grono niezadowolonych ludzi, którzy zaczną naciskać na polityków. Jeśli uznaliśmy, że my w Europie lub w Ameryce Północnej jesteśmy ludźmi dojrzałymi, rozwiniętymi i świadomymi, jeśli uważamy, że stanowimy elitę moralno-intelektualną tego świata, nadszedł czas, aby to udowodnić. Drugim procesem, który powinien zaistnieć, są konkretne działania decydentów. Powinna się dokonać zmiana ich perspektywy i priorytetów. Dotyczy to w dużym stopniu osób odpowiedzialnych za globalne procesy ekonomiczne. To oni w rzeczywistości pociągają za sznurki. I to dla wielu z nich (o czym wkrótce przeczytacie) istnienie problemu głodu jest wygodne.
W dalszej części tej książki odnoszę się do historycznej odpowiedzialności, jaką ponosi kultura europejska i północnoamerykańska za istnienie problemu głodu i współczesne dysproporcje ekonomiczne. To nieszczęście rozpoczęło się z chwilą podjęcia w Europie decyzji o podbojach kolonialnych. W XV wieku problem głodu w Afryce i Ameryce Południowej nie istniał. Zawierucha, jaką przyniósł ze sobą biały człowiek, spowodowała całkowite zniszczenie lokalnych systemów rolniczych – systemów, które były efektywne i samowystarczalne.
Niegdyś głód nie był obecny na świecie na taką skalę. W gruncie rzeczy został sztucznie wytworzony, przez światową politykę i działania militarne związane z podbojem ludów, których przedstawiciele mieli inny niż biały kolor skóry. Problem głodu na świecie to w dużym stopniu problem postkolonialny, pokłosie podziału ludzkości na lepszych i gorszych. Czy na tym świecie głodują biali?
W tej książce opowiem o historii problemu głodu oraz jego współczesnych rozmiarach. To może nie być łatwe. Zetkniemy się z porażającymi danymi. Dowiemy się, że głód na świecie to nie lokalny problem paru tysięcy ludzi żyjących w kilku wioskach, gdzieś tam daleko w Afryce, lecz masowa i globalna zagłada. Czas, aby świadomość tego problemu zapukała do naszych drzwi.
Pisząc tę książkę będę się starał podawać wiarygodne dane statystyczne, nie będę dramatyzował i przesadzał. To, o czym przeczytacie, i tak może być wstrząsające i niewiarygodne. Jednak to będzie jedynie fotografia rzeczywistości; dużo gorsza niż najokrutniejsze filmy wojenne czy przesiąknięte przemocą surrealistyczne gry komputerowe. Wychodzę z założenia, iż statystyczny obywatel Europy, Ameryki Północnej i Australii nie ma pojęcia o skali nieszczęścia. Dlatego w tej książce pojawi się wiele podstawowych faktów i danych.
Powiemy też o tym, co my – „zwykli ludzie” – możemy zrobić. Jakie są realne możliwości pomocy osobom mieszkającym w krajach Trzeciego Świata. W gruncie rzeczy nie jest to trudne. Każdy z nas, nawet osoba niezamożna, jest w stanie skutecznie pomagać osobom mieszkającym w biednych krajach. Dla przykładu: koszt miesięczny wykarmienia cierpiącego na niedożywienie dziecka mieszkającego w Afryce to zaledwie 15 dolarów. To dla nas niewielkie pieniądze. Koszt dobrego obiadu w restauracji. Zresztą nawet 2 dolary przekazane od czasu do czasu mają dużą siłę nabywczą i pozwalają zakupić przyzwoitą ilość jedzenia. Zatem każdy z nas może pomagać. W dalszej części tej książki przeczytacie o tym, co konkretnie możemy robić. Pojawią się dane organizacji pomocowych i opisy projektów, jakie są obecnie podejmowane na świecie. Niezwykle szlachetną formą pomocy jest adopcja dziecka na odległość. Pozwala ona nie tylko ochronić dzieci przed śmiercią głodową, ale otwiera też szerokie perspektywy na przyszłość. Dzieci objęte programami adopcji na odległość idą z reguły do szkół, uczą się pisać, następnie zdobywają zawód i podejmują pracę. Adopcja to podarowanie drugiemu człowiekowi życia i szans na nową przyszłość. Warto się nad tym zastanowić.
Wróćmy do pytania postawionego w tytule tego rozdziału: Czy problem głodu na świecie jest w ogóle naszym problemem? Czy możemy czuć się dobrze, jeśli obok nas dzieją się tak okrutne rzeczy? Czy, mając do dyspozycji olbrzymie zasoby materialne i finansowe, możemy pozwolić sobie na brak działania? Nie wolno nam tego robić. To, iż urodziliśmy się na Starym Kontynencie, w USA, Kanadzie czy Australii, jest tak naprawdę ogromnym darem, jaki otrzymaliśmy od losu. Z reguły nie mamy kłopotów z dostępem do żywności i wody, posiadamy jakiś dach nad głową, poruszamy się samochodami i samolotami. Mamy tak wiele... . Ale czy ten komfort, w jakim przyszło nam żyć, nie zobowiązuje? Czy nie powinniśmy po prostu zacząć się dzielić, dawać tym, którzy nic nie mają? Może warto uświadomić sobie, że ich bieda nie jest zawiniona. To nie głodujący doprowadzili do katastrofy humanitarnej. Są oni jedynie ofiarami historii i globalnych rozwiązań ekonomicznych.
Obok nas istnieje świat, który umiera. Świat, w którym dzieci już w momencie narodzin są obciążone wadami rozwojowymi spowodowanymi niedożywieniem matki w okresie ciąży. Świat, w którym ludzie, zwłaszcza dzieci, nie tylko masowo umierają, ale nie mają nawet prawa do godnej śmierci. Wielotygodniowe konanie na afrykańskim czy południowo-amerykańskim słońcu trudno nazwać godnym umieraniem.
W Europie i Ameryce posiadamy nie tylko istotne zasoby materialne. Mamy też kulturę, religię, etykę i wzorce życia społecznego. Czy sytuacja w krajach Trzeciego Świata pozwala nam dalej cieszyć się naszą zaawansowaną mentalnie cywilizacją? Czy czegoś nie przeoczyliśmy? Lubujemy się zapewne w takich terminach, jak: transparentność, prawa człowieka, demokracja. Ale na ile skutecznie wdrażamy je w życie? Uważam, iż współczesny zachodni świat poprzez godzenie się na problem głodu doświadcza radykalnego upadku moralnego. Utopiliśmy się w materialnej, egoistycznej kulturze nastawionej na zysk materialny, walkę o prestiż i rywalizację. Zbyt mocno skoncentrowaliśmy się na tym, co „moje”, „nasze”, „dla mnie”, „przeciwko mnie”. Taka postawa, charakterystyczna dla współczesnej zachodniej kultury, to jedno ze źródeł problemu, jakim jest głód na świecie. Tamci ludzie dla wielu pozostają obcy, znajdują się poza obszarem, który określilibyśmy jako, „mój”, „nasz”. Oni nie są „nasi”. Więc po co się nimi przejmować i martwić. „It is not my business”.
Mimo to będę się starał dowieść, iż oni są „nasi”. Są obok nas, są częścią ludzkiej rodziny, o którą tak bardzo chcemy dbać. Ich prawo do szczęścia (do życia i do dostępu do żywności) doskonale mieści się w prawach wszystkich ludzi do wolności, równości i braterstwa. Nie możemy ich zostawiać, nie mamy do tego prawa. Zwłaszcza wówczas, gdy postrzegamy siebie jako ludzi dobrych, uczciwych, wierzących.